«

Inwazja żubrów »

Mar 07 2017

Antek – opowieść druga

O Antku można napisać książkę. Jest nie do zajechania, a jak sobie coś postanowi, możecie być pewni, że będzie dążył do zrealizAntek nad Rzepedziąowania tego postanowienia w taki sposób, jak sobie zaplanował. Tak było i tym razem.
Na początku okresu polowań na byki, pod koniec sierpnia spotkał w łowisku byka, który dość dobry w tuszy poroże miał mocno zdeformowane. Lewa tyka krótka, skierowana była w dół, wyraźnie mogła w przyszłości zagrozić kondycji zwierzęcia. Postanowił, że zrobi wszystko, aby go pozyskać. Ile go to postanowienie kosztowało wyjazdów w dość odległe łowisko i godzin poświęconych na poszukiwanie i podchodzenie byka, bo miał go trzy razy na strzał, wie tylko on. Ale zawsze coś było nie tak. Nie chciał zepsuć strzału i nie strzelał, bo wiedział, że byk trzyma się w dolince Szarego Potoku i stamtąd wychodzi a to na Jamę, a to na Przybyszów, Nad Stację lub Rzepedź. W końcu musi się pomylić – wyrokował Antek, ale czas mijał, a byk mylić się nie chciał. Późną jesienią był blisko szczęścia. Byk w towarzystwie młodszego „kolegi” i Antek szli naprzeciw siebie, przegrodzeni długim grzbietem z opadającymi po obu jego stronach, stromymi łąkami. Towarzyszący Antkowi zięć, zacięty fotografik przyrody  zdążył uwiecznić dwa łby jelenie, które nagle pokazały się ponad grzbietem. Dzieliło ich dwadzieścia metrów, ale warunków do bezpiecznego strzału nie było.
Zima w tym sezonie szybko podmieniła barwną jesień i przysypała rzepedzkie szczyty grubym całunem białego puchu. Antek niestrudzenie brodził po pas w śniegu i śledził ruchy byków, o których wiedział po kilku miesiącach prawie wszystko. Rozszyfrował schemat poruszania się po okolicy i kiedy śniegi zaczęły odsłaniać zeschłe trawy zasadzał się nań w ściśle określonych miejscach. Długo to nie trwało. 13 lutego, a więc pod koniec sezonu polowań na byki szczęście i pech spotkały się w tym samym miejscu. Antek szedł w kierunku domniemanego wyjścia byka i nie pomylił się. Kiedy w dole zobaczył początek Potoku Szarego, a przy nim „swojego” byka, nie zawahał się i ręka mu nie drgnęła. Rozstawił trójnożny pastorał i przesłonięty grzbietem wzniesienNieoczekiwane spotkanieia przymierzył. Widział, jak kula poruszyła zeschłymi trawami i jak byk zwalił się w ogniu na zlodowaciały śnieg, który w dolinkach zalega twardą skorupą i leżeć tam będzie do późnej wiosny.
I tak skończyło się piękno polowania, a  zaczęła się ciężka robota przy przygotowaniu tuszy do transportu. Ale wpierw trzeba ją ściągnąć do drogi, którą mógłby dojechać samochód. I jak uporał się ze wszystkim, nad Dolinką Potoku Szarego zapadał gęstniejący mrok.

Byk, jak się okazało trzylatek, złamał lewą tykę przy możdżeniu we wczesnym okresie nakładania  poroża  i urwał jej znaczną część pozostawiając zwisający kilkunastocentymetrowy kikut, który wytarty odsłonił bolesną jego tajemnicę.

To było tutajZłom......i ostatni kęs

Trofeum "odbite"Poroże spreparowaneDolinka Potoku Szarego

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *