Opowiadania

Proponuję Kolegom opowiadania, jako krótkie formy literackie o tematyce łowieckiej,  które są opisem autentycznych, własnych przeżyć i przygód łowieckich. Nie beletryzuję tych zdarzeń, lecz przedstawiam je tak, jak postrzegałem i zapamiętałem je w łowisku.

Bohaterami tych wspomnieniowych opowiadań są moi najlepsi koledzy, z którymi poluję lub polowałem w niezbyt odległej przeszłości. Niektóre z nich będą hołdem złożonym wielkim myśliwym naszego regionu, którzy odeszli już z naszego grona. Zasłużyli sobie na trwały ślad w naszej pamięci, której deszcz nie rozmyje, śnieg nie zasypie i wiatr nie zamiecie…

Moim zamiarem jest publikowanie raz w miesiącu nowego opowiadania, tworząc w ten sposób roczny zbiorek, los którego będzie zapewne taki, że wyląduje w szufladzie. Zanim tak się stanie chciałbym, aby opowiadania te wywołały u Kolegów wspomnienia własnych przeżyć, wartych przedstawienia w jednej z licznych form artystycznego wyrazu.

Trzynaście nowych ambon w Komorowie

Andrzej

Stare porzekadło powiada: aby poznać człowieka, należy zjeść z nim beczkę soli. Chociaż to podobno – biała śmierć, nie gorsza niż cukier, ale spełnia w życiu również pożyteczną funkcję. Pomaga poznawać ludzi. Mogę powiedzieć z pełną satysfakcją, że Andrzeja (Biernata) poznałem bardzo dobrze, bo znamy się ponad 35 lat, więc chyba beczkę opróżniliśmy! I, jak …

Pokaż strony »

Za stodołą Cześka. Kompletowanie elementów dla zwyżek wolnostojących

Dzik też człowiek

Wczesnym popołudniem pewnego wrześniowego dnia przyjechaliśmy na podwórze naszego strażnika Cześka Zwierzyńskiego, którego gospodarstwo przymykało do dość dużego kompleksu leśnego, zwanego Podborzem. Była środa, a więc dzień polowań na kuropatwy. Mieliśmy zamiar polować na polach Prosienicy i Żochowa, gdzie zawsze utrzymywał się dobry ich stan. Pogoda była wymarzona. Ciepło, słonecznie i niemal bezwietrznie. Byliśmy częstymi …

Pokaż strony »

Gotowe zwyżki wolnostojące, budowane za Cześkową stodołą.

Kukurydziany dzik

Był ciepły, wrześniowy dzień 1986 roku. Rolnicy z Prosienicy i Żochowa kończyli wykopki i kuropatwy przesiadywały w licznych zagonach kukurydzy, której uprawę upowszechniono w związku z przejściem większości gospodarstw na produkcę mleka. Chodziliśmy więc po pustych prawie polach i przeczesywaliśmy pola z kukurydzą w nadziei na poderwanie stadka kuropatw. Zagony były niezbyt szerokie, więc jeden …

Pokaż strony »

Urząd Gminy w....

Nic dwa razy, czyli…jak zatwierdzałem Roczny Plan Łowiecki

Podobnie jak w latach poprzednich, zajmowałem się w II dekadzie marca uzgadnianiem i zatwierdzaniem Rocznego Planu Łowieckiego dla pewnego obwodu. Jest to wyjątkowo nieprzyjazna procedura, nadająca się do zgłoszenia do sejmowej komisji „Przyjazne Państwo”, kierowanej kiedyś przez Janusza Palikota. Ale nikt z myśliwych na to nie wpadł. Procedura polega na zebraniu opinii: wójta gminy, na …

Pokaż strony »

Polowanie na wilki

Wspomnienie o Kazimierzu Patale – jednym wielkich bieszczadzkich myśliwych Od kilku dni zima 1994 roku, pomimo że był już koniec lutego sypała śniegiem jak z przysłowiowej, rozprutej pierzyny i całe Bieszczady tonęły w białym puchu, zgarnianym z dróg przez niestrudzone pługi, dyżurujące przez całą dobę na głównych szlakach regionu. Mroźny, suchy Wyż Uralski walczył  z …

Pokaż strony »

Kaziu, Antek, Andrzej i ja.

Polowanie na Zubeńsku

Szliśmy gęsiego po wąskiej, wydeptanej przez studentów ścieżce, prowadzącej z Nowego Łupkowa do ich bazy na Zubeńsku. Kiedy mijaliśmy ją, malowniczo położoną na łagodnym zboczu po prawej stronie długiej doliny, Leszek gromkim głosem oznajmił pozostałym, że zasadza się tam gdzie wczoraj, na wysiadce, zbudowanej przez kogoś na rozłożystej, samotnej sośnie, rosnącej na płaskiej jak stół …

Pokaż strony »

Za stodołą Cześka. W tle wnęka, z miedzą, jako miejsce akcji tego opowiadania.

Świąteczny wycinek

Zima w grudniu 1988 roku we wschodniej części Mazowsza była podobna do tegorocznej. Bezśnieżna, z dodatnimi przeważnie temperaturami i niebem, zasnutym ciężkimi, ciemnymi chmurami. Na Podborzu, w pobliżu zabudowań naszego strażnika Cześka pola wgryzały się w niewyrośnięty sosnowy las z jałowcowym podszytem tworząc prostokątną, niewielką wnękę z czarną, ostrą skibą zimowej orki. Najdalszy wierzchołek tej …

Pokaż strony »

Władek na Polowaniu na Podborzu (w lisiej uszance)

Władek

             Mieliśmy w kole dwóch Władków: starszego sierżanta sztabowego i lekarza, chirurga, podobnego trochę do Luis’a de Funes, doskonałego we wszystkich operacjach, które wykonywał w pobliskim szpitalu. Rękę miał twardą, jak każdy chirurg kostny, a siekiera, młotek lub inne dowolne narzędzie tworzyły w jego dłoni nierozerwalną, jakby zrośniętą całość, którą posługiwał się równie sprawnie jak …

Pokaż strony »

Zaleszczański dzik. Z Andrzejem przy wycinaniu oręża.

Zaleszczański dzik

Lato 1986 roku było gorące i wystarczająco wilgotne, aby kukurydza na pegeerowskich polach Zalesia wyrosła jak las. Gęsta, wysoka, z dorodnymi kolbami. Pola Zalesia graniczyły z dwóch stron z lasem, miejscami podmokłym, który był ostoją łosi i dzików, bytujących tu w najlepsze, mając do dyspozycji pod gwizdem tak znakomitą wyżerkę. Przymykał oko na liczne watahy …

Pokaż strony »

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *