Archiwum kategorii: Aktualności

Sie 27 2020

Poradnik Prawny – aktualizacja sierpniowa 2020

poradnik-tom-2-VII-2020

Lis 10 2019

Hubertowskie świętowanie w żołyńskiej „Kuropatwie”

Stanica "Kuropatwy"Już dawno ucichły echa myśliwskich rogów, towarzyszących polowaniom „hubertowskim” nim zebrałem się do zaprezentowania kilku zdjęć z takiego polowania w Kole Łowieckim „Kuropatwa” w Żołyni.
   Nie znam koła, które jest lepiej zorganizowane i sprawniej działa w swoim środowisku. Świetnie urządzona Stanica Myśliwska ze ścieżką dydaktyczną na posesji, Kaplica hubertowska w środku obwodu, wiata dla chwili odpoczynku podczas polowania, ogromne silosy z karmą zbożową własnej produkcji, kilometry pasów zaporowych i parę innych, aktualnie realizowanych pomysłów, to wizytówki tego świetnie działającego koła. I żadne zawirowania nie mają wpływu na morale i spójność jego członków. Niedawno prezes koła kol. Edward Leja odznaczony został Medalem Świętego Huberta. Parafrazując znane powiedzenie klasyka, „BO TO MU SIĘ DAWNO NALEŻAŁO” gratuluję mojemu imiennikowi odznaczenia, a wszystkim członkom Koła życzę, „by Wam światło pomyślności nigdy nie zagasło”. 
Darz Bór! 
Rozpoczecie polowania Na poczatek lisiuraPrzerwa posilkowa
Król polowania na tronieKról pudlarzy dworzanie Jego Wysokości Pokot
Łowczy i podlowczy (ojciec i syn)Biesiada w Stanicy...a wszystko przy pięknej, słonecznej pogodzie      

 

Kwi 13 2019

„Sodomia i Gomoria”…

Horodek 1. Plon cięć zimowychParę dni temu byłem na Horodku Dolnym parę godzin i obszedłem te zakamarki, których dawno nie oglądałem. Niektóre widoki mnie przeraziły! Przede wszystkim w zimie i na przedwiośniu poszła wycinka starodrzewia w rejonie „mojego” łowiska w takiej skali, że trudno to sobie wyobrazić. Na zdjęciach 1 i 2 widać efekt gromadzenia tego, co jeszcze nie zostało wywiezione w postaci dłużycy, czyli dorodnych kloców z przeznaczeniem dla przemysłu budowlanego głównie. To co widać, to tzw. papierówka, drewno opałowe i materiał na skrawanie dla produkcji sklejki i innych płyt wiórowych. Nie znam się na gospodarce leśnej i nie piszę o tym dlatego, by cokolwiek krytykować. Ufam, że leśnicy, znający swój warsztat pracy wiedzą, co robią, a zręby uzupełnią nowymi nasadzeniami drzew, bez strat dla przyrody. Najbardziej martwi mnie stan dróg, zwanych zrywkowymi, którędy drewno zostało przetransportowane na skład. Przedtem, choć z trudem można było dojechać do poletek, bądź wywieźć spod ambony pozyskanego zwierza. Myślę, że po zakończeniu całej akcji drogi zostaną wyrównane, bo w tej chwili dwa napędy, reduktor i blokada mechanizmów różnicowych nie da rady koleinom wodno błotnym i glinianym stromiznom, na których żubry mają kłopoty z bezślizgowym zejściem.
Takie są warunki polowania w Bieszczadach. Strzelasz tylko tam, gdzie można dojechać, chyba, że masz ciągnik gąsienicowy lub traktor zaopatrzony w solidne łańcuchy na tylne koła, bo koni w okolicy już nie ma. Są, alHorodek 2. Drewno do wywozu na składziee pod siodło, dla turysty, któremu na piechotę też się odechciało poznawać Bieszczady i woli trudy wędrówek przenieść na końskie kopyta. Takie są znamiona współczesności. Żeby chociaż jelenie i dziki chciały chadzać drogami stokowymi lub w ich pobliżu… Tymi drogami bez żadnej obawy chadzają wilki i niedźwiedzie. W Werlasie minionej zimy wilki zabiły kilka psów (w tym dwa myśliwemu), a widywane są prawie codziennie i całe szczęście, że `jeszcze nikomu z mieszkańców nic złego się nie przytrafiło. Dzieci trzeba odwozić do szkoły i przywozić do domu po zajęciach, bo to przecież „zagrycha” dla niedźwiedzia w sam raz na jedno posiedzenie.
Życzmy dzielnym mieszkańcom Werlasu, Zawozu, Terki, Rajskiego Sakowczyka i Bukowca pogody ducha i, jak dotychczas, dobrych relacji z bracią myśliwską, na co my, myśliwi narzekać nie mamy prawa.
Darz Bór   
Horodek 3. Zawała na drodze do ambonyHorodek 4. Droga tylko dla śmiałkówHorodek 5. Mostek tortury przetrzymał

Horodek6. A droga wrecz przeciwnieHorodek 7. Poślizg mało kontrolowany żubrówHorodek 9. Snopówka na nęcisku
Horodek 8. Snopówka dla żubrów Horodek 10. Ambona Marty GórnaHorodek 11. "Moja" ambona ma się dobrze

   

     

Mar 17 2019

I Bieszczadzkie Spotkania Łowieckie. Myczkowce. 15-16 marca 2019

Zaproszenie Organizatorem Spotkań Łowieckich jest od lat Wydawnictwo MIRCZUMET, wydające książki o tematyce łowieckiej. Są to najczęściej wspomnienia znanych postaci naszego łowieckiego świata, przedstawiające ich pasje i przeżycia, utrwalające etnograficzne ciekawostki regionów, w których żyją bohaterowie i współautorzy tych książek.
„Ocalić od zapomnienia” – nie wiem, kto wymyślił to hasło, ale Tadeusz Mirczewski jest mu wierny od lat i dzięki niemu możemy zachować dla przyszłych pokoleń pamięć o tych, którzy są cząstką historii łowiectwa w mniejszej, czy większej skali, wartej dla utrwalenia dla tych, którzy w łowiectwie znajdują inspirację do działań odnoszących się do sfery kultury, twórczości poetyckiej, rzeźbiarskiej, malarskiej, pisarskiej, muzycznej i wszelkiej innej, podnoszącej na wyższy poziom naszej myśliwskiej świadomości sposób bycia, spędzania – niekoniecznie wolnego – czasu, którego siłą rzeczy i natury mamy coraz mniej. I Tadeusz Mirczewski z małżonką Haliną robią to doskonale.
        Inspiracją pierwszych dwudniowych spotkań łowieckich (jednodniowych było ponad dziesięć w różnych regionach kraju) była promocja dwóch nowych książek Wydawnictwa: „Rysim tropem” i „Polujemy, gotujemy i pieczemy”. Obydwie to prace zbiorowe. W pierwszej, pod redakcją Tadeusza Mirczewskiego i Ryszarda Napory zebrane są wspomnienia wielu bieszczadzkich myśliwych, ludzi twardych i będących blisko przyrody i łowiectwa bieszczadzkich „Zakapiorów”, zatopionych w pięknie regionu. Warto przeczytać tę książkę i warto ją mieć, bo to utrwalona i wciąż żywa historia ludzi, po których pozostanie na wieki trwały ślad w postaci słowa pisanego i fotografii.
         Druga z promowanych książek to zbiór żyjących wśród nas członków wielkiej rodziny łowieckiej, którzy utrwalili w pamięci zdarzenia, okruchy wspomnień z lat dawnych, wyrwanych od swych babć, dziadków i ojców, którzy często parali się łowiectwem. W zamyśle miała to być pozycja kulinarna, oparta w głównej mierze na daniach i potrawach z dziczyzny, ale po wielu spotkaniach z członkiniami Koła Gospodyń z Zasławia i Wielopola powstał zbiór wspomnień o dawnych obyczajach i obrzędach, przepisów dawnych potraw, które młode pokolenie nie zna nawet z nazwy. To książka z pogranicza retro-kuchni, wzbogacona przepisami wytrawnych kucharzy, bez tajemnic dzielących się recepturami na doskonałe dania z dziczyzny, ryb i innych „podręcznych produktów”, wyczarowujących „coś z niczego”, bo tak często w dawnych czasach być musiało.
       W pierwszym dniu swoje wiersze i aforyzmy prezentował Mirosław Weltz – Podkarpacki Wojewódzki Lekarz Weterynarii, któremu w tle towarzyszył zespół bieszczadzkich bardów z piosenkami Przemysława „Chmiela” Chmielowskiego. Z koncertem „Moje serce zostało we Lwowie” wystąpił Juliusz Pałasiewicz, myśliwy i muzyk-pieśniarz, popularyzator kultury dawnych mieszkańców Karpat, zamieszkujących od dawna te tereny po obydwu stronach naszej południowej i wschodniej granicy. Popularny „Julek” znany jest również jako pomysłodawca i główny organizator Rykowiska Galicyjskiego, obecnie Rykowiska Karpackiego, którego odgłosy słychać było w ubiegłym roku dwudziesty już raz. Nowe ksiazki
         Doskonała narracja i prowadzenie spotkania myśliwych i sympatyków łowiectwa w wykonaniu Tadeusza Mirczewskiego wprowadziła wszystkich zebranych w doskonały, rodzinny wręcz nastrój. Były anegdoty, krótkie wspomnienia niemalże wszystkich autorów obydwu promowanych książek, sygnały dawnego pierwowzoru „telefonii komórkowej” – wygrywane na trąbicie przez „Julka”, a sygnał rogu myśliwskiego, zapraszający wszystkich do myśliwskiej biesiady zakończył to miłe, niezwykle pożyteczne i potrzebne spotkanie. Myślę, że nie ostatnie, bowiem – jak wynikało z kończącej imprezę zapowiedzi – zdarzyć może – że w przyszłym roku spotkamy się również w Myczkowcach. I oby tak było!!!
DARZ BÓR! 
Tedeusz MirczewskiUczestnicy spotkaniaJulek Pałasiewicz

Reprezentacja KŁ "Basior"Trąbita i jej "Julek"ksiazki wydawnictwa "Mirczumet"

Przy tomikach poezji Mirosława Weltza (autor na drugim planie) pZapowiedź koncertu Julka PałasiewiczaA potem..., już tylko biesiada...
Leśna biesiada - zdjęcie z wystawy starej fotografii KorsakaKoło Gospodyń Miejskich z Zagórza. Na pierwszym planie Zofia Woźna, w głębi barbara Smolińska i Krystyna Trznadel - współautorki jednej z książek

 

 

           

Mar 03 2019

Broń – to też dzieło sztuki!

Natura i tworzywoJakoś nie bardzo kojarzy mi się broń myśliwska z tworzywem sztucznym. Wykorzystanie plastiku do wytwarzania osad do broni myśliwskiej gwintowanej ma już swoją tradycję i zarówno zwolenników, jak i przeciwników. Są zalety takiego mariażu, bo można mniej czasu poświęcać na konserwację i dbałość o wygląd broni zaniedbując wrażenia estetyczne patrząc na to, co nosi się na ramieniu. Są czasami zaskakujące sytuacje. Mojemu koledze Andrzejowi B. z Krakowa po kilku latach użytkowania broni z plastikową osadą jej powierzchnia zaczęła wydzielać lepką substancję, czyniąc ją odrażająca w dotyku.
Dwa lata temu kupiłem podobny egzemplarz i, nie bacząc na to, że w zasadzie nie wystąpił w moim przypadku podobny efekt, zmieniłem osadę na orzechową z wynikiem, przerastającym moje najśmielsze oczekiwania. Zmieniono trochę kształt kolby i niektóreŁoże - prawa strona zewnętrzne elementy wystroju oraz poprawiono skład. Teraz tylko trzeba sprawdzić broń na strzelnicy i można oczekiwać na polowanie na kozły. Oprócz użytkowości każda rzecz, którą się posługujemy powinna moim zdaniem posiadać elementy piękna. A piękno, chociaż to rzecz indywidualna i gustu, jest sprawą sztuki. Dlatego od zarania dziejów zdobiono przedmioty użytkowe używane na co dzień, domy, broń myśliwską i wszystko to, z czym człowiek stykał się w swoim działaniu. Gdzieś pomiędzy rysunkami naskalnymi a współczesną bronią kompozytową znajduje się osada myśliwskiej broni palnej, której różnorakie kształty i elementy ozdobne niewątpliwie są cząstką sztuki, czyli wartościowym składnikiem naszej kultury.
Łoże - strona lewaKolba- strona prawaKolba - strona lewa

               

Lut 13 2019

Cóż Ci po nożu, jeśli…? Rzecz o ostrzałce

Ostrzałka, wyrób własnyNóż jest niezbędnym pomocnikiem myśliwego w łowisku pod warunkiem, że jest ostry. To warunek podstawowy, ale nie jedyny. Powinien „trzymać” ostrość, czyli mieć odpowiednią twardość i odporność na ścieranie (tępienie się). Te parametry ma specjalna stal narzędziowa, której rodzaje tworzą liczną grupę, od używanych do produkcji pił, pilników, łożysk tocznych, resorów, sprężyn, wierteł, noży tokarskich, przecinaków i wielu innych wyrobów, wymagających twardej i trudno ścieralnej stali.
Z trzech skal, pozwalających na pomiar twardości różnorakich materiałów, dla stali najczęściej używana jest skala HRC (Rockwella), za pomocą której określa się twardość zahartowanych kling noży myśliwskich (i nie tylko). Dwie pozostałe skale: Vickersa (HV) i Brinella (HB) używane są najczęściej do określania twardości innego rodzaju materiałów. Twardość dobrych noży zaczyna się w tej skali od 56 stopni, a noże bardzo dobre, wymagające spełnienia trudnych do uzyskania przez amatora warunków hartowania, mają twardość około 63-65 stopni HRC. Pamiętać trzeba, że czym twardsza klinga, to trzymanie ostrości krawędzi tnącej (tzw. popularnie „jadu”) jest lepsze, ale uzyskanie jej jest bardzo trudne. Jednym z warunków uzyskania dobrej ostrości i pewności, że przy patroszeniu grubej tuszy nie będziemy musieli klnąc parę razy korzystać z ostrzałki, jest właściwe ostrzenie klingi noża. Nie uzyska się tego poprzez pocieranie powierzchni bocznej o znaleziony w pobliżu kamień, bo po kilku takich działaniach nóż będzie się nadawał do wyrzucania, albo do warsztatowej naprawy ostrza. Lepiej jest mieć w kieszeni prostą, ale pomocną ostrzałkę „Victorinox”, mającą ustawione na stałe syntetyczne elementy ścierne, zapewniające utrzymanie właściwego kąta ostrzenia krawędzi tnącej, mieszczącego się dla noży myśliwskich w przedziale 16 – 20 stopni. Dobrze naostrzonym dobrym nożem można bez problemu wypatroszyć kilka grubych dzików, a w przypadku braku takowych „bajerować” gawiedź, demonstrując cięcie papieru bez żadnego nacisku. Otóż taki efekt (sprawdziłem) można uzyskać klingą po dość dokładnym oszlifowaniu,  przygotowaną do hartowania i po szybkim ostrzeniu na ostrzałce, którą sam wykonałem według pomysłów „nożowników”, prezentowanych w filmikach instrukNajnowszy, do prac ciężkichtażowych zamieszczanych w internecie. Dlatego nie będę opisywał idei wykonania takiej ostrzałki (bo to dość proste, patrz zdjęcie), a wspomnę jedynie, że regulowany kąt ustawienia wodzika ściernicy realizuje się poprzez śrubę motylkową na pręcie gwintowanym (fi = 8mm), a ustala się go przy pomocy odpowiedniej funkcji telefonu komórkowego. Obrotowa, ustawna ściernica, mająca cztery papiery ścierne o różnej gradacji (od 160 do 1200) pozwoli na zgrubne oszlifowanie ostrza pod zadanym kątem i doprowadzenie go do ideału poprzez polerowanie. Pamiętać trzeba, że po wykonanym w lesie patroszeniu nóż trzeba umyć i zakonserwować, ponieważ stale węglowe mają skłonność do dość szybkiego rdzewienia. Czerwonym od rdzy nożem można, co najwyżej, podrapać się po brodzie, nie czyniąc jej żadnej szkody. Sobie również.                      

Gru 15 2018

Coś na rozgrzewkę…

Doniczkowy podgrzewacz powietrzaTym razem nie będzie to przepis na rozgrzewającą piersiówkę z papryczkami chili, lecz podgrzewacz powietrza, który może się przydać w mroźne wieczory na ambonowych zasiadkach. Pomysł nie jest mój, lecz moje wykonanie po wprowadzeniu pewnych drobnych zmian, usprawniających – moim zdaniem – działanie tego pożytecznego gadżetu.
Składa się z dwóch ceramicznych (glinianych) doniczek, z których mniejsza musi swobodnie mieścić się wewnątrz większej. W otwory w dnach wkładamy odpowiednio długą śrubę (ok. 8cm) i łączymy obydwie doniczki w ten sposób, aby nie stykały się ze sobą ściankami i częścią denną. Wówczas doniczka wewnętrzna unosiła się będzie  nad blatem podłogi, lub innej powierzchni, na której postawimy podgrzewacz, przykrywając centralnie zapalone biwakowe podgrzewacze potraw. U dołu większej (zewnętrznej) donicy wycinamy szlifierką kątową z odpowiednią tarczą trójkątne (bo to najprościej) otwory, przez które powietrze podsycać będzie palenisko i owiewać będzie przestrzeń pomiędzy dwiema doniczkami. Mocno podgrzane ściankami obydwu donic wydostawać się będzie przez otwory (8mm) wywiercone w zewnętrznej donicy podgrzewacza w jej górnej części i roznosić ciepełko po wnętrzu ambony. Temperatura podniesie się o kilka stopni nawet przy kilkunastostopniowych mrozach, co pozwoli przetrwać na ambonie znacznie dłużej i w zdecydowanie lepszych warunkach niż w namiocie  Denisa Urubki na himalajskiej skalnej półce w czasie zimowego ataku na K2!
A więc majsterkowicze! Jeśli nie chcecie zmarznąć, a lubicie długie, ambonowe zasiadki – nie leńcie się! Bo z zimą nigdy nic nie wiadomo! Sami przecież dobrze wiecie, że po Waszym zejściu z ambony, zwykle coś się pod nią zaczyna dziać!
DARZ BÓR!

 

 

 

 

Lis 03 2018

Nalewki – sztuka dla cierpliwych

Do doprawienia. Rocznik 2018Poza umiejętnością wytwarzania kiełbasy z dzika, każdy myśliwy powinien posiąść umiejętność otrzymywania nalewek, które z dziczyzną kojarzą się lepiej, niż „rzucające o glebę” czyściochy, czy inne paciarygi. To nie jest, jak się wielu kolegom wydaje trudna sztuka, trzeba jedynie mieć trochę cierpliwości, ponieważ proces ich wytwarzania jest dość długi. Trwa niekiedy kilka miesięcy, a przy gwałtownej napaści pragnienia możemy nie doczekać uformowania się pełnego bukietu smaku i zapachu nalewki np. z derenia, której wartość możemy poznać po minimum półrocznym okresie dojrzewania. Dereń, to bodaj najlepszy owoc na nalewki, ponieważ jako domieszkę lubi syrop klonu kanadyjskiego, syrop cukrowy lub miód (do nalewek deserowych), a do dereniówki wytrawnej warto wrzucić do każdej butelki małą papryczkę chili, ograniczając dodatki słodkie . Warto na początek kupić dobrą „WIELKĄ KSIĘGĘ NALEWEK”, a potem eksperymentować samemu, bo jak się okazuje, nalewki można otrzymywać ze wszystkiego. Kilka lat temu, w konkursie „Braci Łowieckiej” zwyciężyła moja nalewka „POKRZYWÓWKA”, trudna, co prawda w dojrzewaniu, ale skutecznie wyparzająca pyszczydła i na Walnych zdecydowanie mniej jest spięć i kontrowersji, a zebrania krótsze. Radzę wypróbować wg własnej receptury. Poniżej zestaw kilku  przepisów na nalewki, które sprawdziły się w poprzednich latach i, jak się wydaje, w tym roku będzie tak samo. Po prostu spotka ich ten sam los, co poprzednie, czyli nie doczekają 2020 roku. A szkoda, bo czym dłużej stoją, tym lepsze!!
Smacznego!

Nalewki 

     

Paź 30 2018

Konserwacyjna trzebież zakrzaczeń

Przyroda nie Trzebież zakrzaczeńznosi pustki. Po wykonanym  wiosną ub. roku cięciu zakrzaczeń liściastych wokół ambony w sektorze „7” nie pozostało śladu. GWidoczność z ambony znakomitałówne kierunki celowania zostały przesłonięte nowymi pędami leszczyny, tarniny, czeremchy i innych leśnych „chwastów tak”, że widoczność z okienek ambony została mocno ograniczona. Trzeba było przed zimą ponowić cięcia tych „krzaczorów”, aby znów widoczność celu była należyta, a możliwość rykoszetowania pocisków, zagrażających bezpieczeństwu innych użytkowników lasu sprowadzona do zera.
Praca to ciężka, jak większość prac leśnych. Wykonaliśmy ją z Edkiem Wronowskim, zaopatrzonym w piłę motorową, bez której praca ta byłaby jeszcze trudniejsza.  

   

Paź 13 2018

Dobry humor Pana Boga

Widok z Gór Słonnych Mój kolega Leszek zwykł mawiać, że Bieszczady tworzył Pan Bóg w dniu, kiedy miał bardzo dobry humor. Od lat podziwiam to dzieło tworzenia o niespotykanym gdzie indziej pięknie i zastanawiam się, jaka była pogoda wówczas i jakaż to była pora roku. Wychodzi na to, że była to jesień w połowie października, A rok? Rok jest mało ważny, bo w Bieszczadach o tej porze wybuchają rok w rok balony z farbami i niczym fajerwerki niebo, tak i one pokrywają wszystko, co było zielone, tworząc barwny kobierzec traw i liści. Pięknu tego dzieła  oprzeć się nie sposób. A kto twierdzi, że nie robi to na nim specjalnego wrażenia powinien leczyć daltonizm, jeśli jest to wada, którą leczyć się udaje.
W taki właśnie dzień, podobny do dnia tworzenia wybrałem się na wycieczkę w okolice Arłamowa, będącego kiedyś łowieckim księstwem płk. Doskoczyńskiego. Pełno tu ambon, lizawek i innych urządzeń łowieckich, dobrze świadczących o gospodarzach tego obwodu. Lasy pełne gPokonany przez wilkirzybów, głównie borowików i rydzów. W lasach cisza po rykowisku, na którym zdarzały się ostre walki konkurentów o względy potulnych łań. Zdarzają się również zrogowane byki, które nie mają szans na przeżycie, bo liczne bieszczadzkie drapieżniki też przecież pożywić się muszą. 
I tutaj Panu Bogu coś się albo nie udało, albo „wilcy się zbuntowały” i przestały żreć zwiędłą o tej porze roku trawę, bo – jak twierdzą Świadkowie Jehowy – kiedyś tak właśnie było. 
Pogodna, ciepła jesień to najlepszy czas na przyjazd w Bieszczady. Bo lato, też przecież urokliwe tutaj jest dla wielu z nas zbyt męczące, upalne, gwarne i hałaśliwe. A jesień – to czas kontemplacji tego, co z pewnością Panu Bogu się – w odniesieniu do Bieszczad – udało!!                                                                                              
Widok na wysokie partie BieszczadBieszczadzkie borowiki Ambonka kolo Grąziowej                

Starsze posty «