Parę dni temu byłem na Horodku Dolnym parę godzin i obszedłem te zakamarki, których dawno nie oglądałem. Niektóre widoki mnie przeraziły! Przede wszystkim w zimie i na przedwiośniu poszła wycinka starodrzewia w rejonie „mojego” łowiska w takiej skali, że trudno to sobie wyobrazić. Na zdjęciach 1 i 2 widać efekt gromadzenia tego, co jeszcze nie zostało wywiezione w postaci dłużycy, czyli dorodnych kloców z przeznaczeniem dla przemysłu budowlanego głównie. To co widać, to tzw. papierówka, drewno opałowe i materiał na skrawanie dla produkcji sklejki i innych płyt wiórowych. Nie znam się na gospodarce leśnej i nie piszę o tym dlatego, by cokolwiek krytykować. Ufam, że leśnicy, znający swój warsztat pracy wiedzą, co robią, a zręby uzupełnią nowymi nasadzeniami drzew, bez strat dla przyrody. Najbardziej martwi mnie stan dróg, zwanych zrywkowymi, którędy drewno zostało przetransportowane na skład. Przedtem, choć z trudem można było dojechać do poletek, bądź wywieźć spod ambony pozyskanego zwierza. Myślę, że po zakończeniu całej akcji drogi zostaną wyrównane, bo w tej chwili dwa napędy, reduktor i blokada mechanizmów różnicowych nie da rady koleinom wodno błotnym i glinianym stromiznom, na których żubry mają kłopoty z bezślizgowym zejściem.
Takie są warunki polowania w Bieszczadach. Strzelasz tylko tam, gdzie można dojechać, chyba, że masz ciągnik gąsienicowy lub traktor zaopatrzony w solidne łańcuchy na tylne koła, bo koni w okolicy już nie ma. Są, ale pod siodło, dla turysty, któremu na piechotę też się odechciało poznawać Bieszczady i woli trudy wędrówek przenieść na końskie kopyta. Takie są znamiona współczesności. Żeby chociaż jelenie i dziki chciały chadzać drogami stokowymi lub w ich pobliżu… Tymi drogami bez żadnej obawy chadzają wilki i niedźwiedzie. W Werlasie minionej zimy wilki zabiły kilka psów (w tym dwa myśliwemu), a widywane są prawie codziennie i całe szczęście, że `jeszcze nikomu z mieszkańców nic złego się nie przytrafiło. Dzieci trzeba odwozić do szkoły i przywozić do domu po zajęciach, bo to przecież „zagrycha” dla niedźwiedzia w sam raz na jedno posiedzenie.
Życzmy dzielnym mieszkańcom Werlasu, Zawozu, Terki, Rajskiego Sakowczyka i Bukowca pogody ducha i, jak dotychczas, dobrych relacji z bracią myśliwską, na co my, myśliwi narzekać nie mamy prawa.
Darz Bór