« Orły i kormorany

Sanok stolicą hokeja »

Mar 09 2012

Żubry i inne osobliwości

Dzisiejszy dzień obfitował zupełnie nieoczekiwanie w spotkania, których zupełnie nie przewidywałem, wybierając się do obwodu na prace związane z zimowym dokarmianiem. Pogoda była wspaniała, lekki przymrozek z rana, ale słonecznie i bez dokuczliwego wiatru. Zgłosiłem się do gospodarza, ale go nie zastałem. Zatelefonował po jakimś czasie i oznajmił coś, w co trudno było uwierzyć. W samo południe, w sąsiedztwie kościoła w Werlasie, na zupełnie otwartej przestrzeni stoi stado żubrów. Wsiadłem w samochód i pojechałem we wskazane miejsce. Rzeczywiście, na pustym, lekko ośnieżonym grzbiecie z odkrytymi tu i ówdzie zeschłymi trawami stało majestatycznie w odległości około 200 metrów sześć żubrów; cztery byki i dwie krowy. Patrzyły w naszą stronę, bo oprócz mnie przybiegło tam kilka innych osób, pierwszy raz, podobnie jak ja obserwujących żubry na swobodzie. Wykorzystując ukształtowanie terenu udało mi się podejść stado na odległość około 80 metrów. Słyszały moje podejście po zaskorupiałym śniegu i wszystkie zwróciły się w moją stronę. Wykonane zdjęcia nie są najlepsze, bo słońce było prawie naprzeciwko, aparat do zdjęć rodzinnych raczej, ale na dużych powiększeniach widać co nieco. Widok w naturze przepiękny. Podobno w okolicach Horodka, Werlasu i Zawozia mamy 20 sztuk tych przepięknych zwierząt. Nie wiem – dobrze to, czy źle? Bo żubr i jeleń to antagoniści i razem w łowisku bytować nie potrafią, jak twierdzą znawcy. Zostaną, według opinii miejscowych na stałe w tej części obwodu i warto będzie śledzić ich bytowanie w terenie i ich oddziaływanie na otoczenie.
U Witka spotkałem też kol. Tomka Pasławskiego, niezmordowanego zbieracza zrzutów. Przyniósł z dzisiejszego obchodu po sobie znanych rewirach zrzut dwunastaka, ale tylko jedną tykę. Wczoraj natomiast znalazł parę tyk dwudwudziestaka, o wadze prawie 8,5 kilogramów. Pojechałem po południu do Terki, aby to obejrzeć, bo taka gratka nie zdarza się często. Zdjęcia nie oddają ani formy poroża, ani potęgi byka, który je nosił. W ubiegłym roku był dwudziestakiem, bo zrzuty również zostały znalezione, a forma poroża świadczy, że to ten sam byk. A więc rozwija się jeszcze i mężnieje. Zobaczymy, co będzie za rok, bo Tomek z pewnością spenetruje cały obwód, aby odnaleźć kolejną byczą zgubę. Dokarmianie się zupełnie nie udało. Chcąc dojechać na Horodek poślizgnąłem się na pierwszym, niezbyt nawet stromym zjeździe i zdecydowałem wycofać się z próby dojazdu do karmisk i buchtowisk, bo drogę pokrywał lód i droga była możliwa do pokonania jedynie przez pojazdy gąsienicowe. Niestety, niektóre karmiska usytuowane są w miejscach, do których zimą dojechać nie sposób, a kilkukilometrowe dojście z bagażem karmy na grzbiecie jest praktycznie mało prawdopodobne, co sprawdziłem próbując przejść z workiem granulowanej karmy dla zwierzyny kilkadziesiąt metrów.  Skończyło się to wszystko ogniskiem na werlaskim wypale, kiełbaską na patyku i powrotem do domu. A po drodze, spotkałem na Polankach żerującą na gołym zboczu chmarę jeleni, rozbitą na kilka pomniejszych, w sumie około 20 sztuk. Były daleko i nie było sensu wyciągać aparatu. Tak więc, chociaż zamiar dokarmiania nie został wykonany, dzień obfitował w obserwacje i zdarzenia, których nie doświadczamy na co dzień.
   

   

 

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *