Trofeistyka to istotna część kultury łowieckiej. Jest to znany sposób dokumentacji i utrwalania swoich przygód myśliwskich, które w zimowe najczęściej wieczory, przy ogniu kominka, herbatce „z prądem” wywołują wspomnienia i zachęcają do niebanalnych opowieści o ludziach, zdarzeniach, przygodach i dalekich niekiedy wyprawach łowieckich.
Chmiel to niewielka leśna osada, pięknie położona w górnym biegu Sanu, zewsząd okolona przepastnymi, dziewiczymi lasami. Na skraju tej osady jest leśniczówka. Jej architektura daleko odbiega od naszych tradycyjnych wyobrażeń o tego typu budowlach, bo jest to dość nowoczesna bryła i z zewnątrz trudno określić charakter obiektu. Jej gospodarzem jest Jan Krokos.
Mój starszy syn Maciek, rówieśnik leśniczego zwie go po prostu Jasiek, bo znają się od lat. Połączyła ich pasja wędkowania, przy czym nie chodzi o rozpowszechnione u nas „mięsiarstwo”, czyli zdobywanie białka na zaopatrzenie domu, lecz wędkarstwo sportowe, hołdujące zasadzie „złów i wypuść”, inaczej mówiąc, wędkarstwo sportowe. W rankingu Okręgu Krośnieńskiego PZW zajmują znaczącą pozycję, czego dowodem są liczne puchary i wyróżnienia zdobyte w muchowych zawodach „Grand Prix” i innych, rozgrywanych na naszych licznych, górskich łowiskach krajowych. Druga pasją Jaśka jest łowiectwo.
I ta pasja dominuje, jak się domyślam w jego zainteresowaniach, bo na ścianach gościnnego salonu widnieją liczne, dla niektórych z nas rzadkie już dzisiaj trofea. Są tu głuszce, zdobyte podczas wyprawy na Ukrainę, jest słonka, skóry wilka, rysia i bobra, medalowe czaszki bieszczadzkich drapieżników, liczne parostki kozłów i piękne, medalowe oręża naszych odyńców.
Jasiek chętniej opowiada o wędkowaniu. Bo to sport, a darowanie życia złowionym pstrągom i lipieniom przynosi większą satysfakcję niż trzepot ryby w koszyku. W łowiectwie jest inaczej. Podniesiona do oka broń nie daje zwierzynie żadnych szans. A że strzelcem jest znakomitym, polowanie dla niego to działania kończące się na przyłożeniu palca do języka spustowego. Podnosi często, strzela rzadko, bo wskrzesić zwierzęcia się nie da. I dlatego w jego opowieściach najciekawsza jest otoczka polowania. Filmuje to, co tworzy atmosferę wypraw łowieckich i ludzi spotkanych na tych wyprawach. Pokazuje koloryt ich codziennego życia, jak wtedy, kiedy był na głuszcach pod rumuńską granicą na Huculszczyźnie. Dewizą Jaśka jest: „cokolwiek robisz, rób to dobrze”. Stąd, jak sądzę, dbałość o trofea myśliwskie i nagrody wędkarskie, których ekspozycja tworzy ciepły, swojski klimat leśniczówki w Chmielu.
Mój syn Maciek jemu zawdzięcza zainteresowanie się łowiectwem. Jeszcze w tym roku, jak dobrze pójdzie zaliczy szkolenie z podstaw łowiectwa i, być może, odbędą z Jaśkiem niejedną, ciekawą wyprawę łowiecką.