29 października uroczystym polowaniem „hubertowskim” rozpoczęto sezon polowań zbiorowych w żołyńskiej „Kuropatwie”. Jako jeden z licznych, zaproszonych gości byłem na tym polowaniu, bo polowania w tym kole mają piękną, zgodną z tradycją oprawę, a koło od lat pieczołowicie dba o zachowanie tradycji nie zapominając o najdrobniejszych szczegółach oprawy. Św. Hubert nie był dla mnie łaskawy, bo nie dał mi okazji do pretendowania do tytułu „króla polowania” lub „króla pudlarzy”. Inaczej mówiąc, strzału nie dałem, a nawet więcej – nie widziałem czarnego zwierza, celny strzał do którego gwarantował pretendowanie do zaszczytnego tytułu „Króla”. Ale nie żałuję, bo atmosfera była sympatyczna, polowanie bezpieczne, prowadzący znakomicie kierował grupą dwudziestu myśliwych, a do pokotu dołożyliśmy jednego dzika, a więc nie powróciliśmy na przysłowiowych „lufach”.
Losowane kartki stanowiskowe z pomysłową graficzną oprawą przygotowane były specjalnie na ten dzień przez podłowczego Jana i zostały przez jego uczestników zachowane na pamiątkę.
Po polowaniu, przed stanicą myśliwską ks. Robert – czł. koła poświęcił okazałą tablicę pamiątkową kończącą uroczystości związane z 70. rocznicą jego powstania.
A potem ułożono pokot, oddano ostatni hołd pozyskanej zwierzynie, wyróżniono medalami „Króla polowania” i „Króla pudlarzy” i posadzono ich na przygotowanych zwyżkach tronowych.
Biesiada myśliwska była jednocześnie uroczystym zakończeniem Jubileuszowego Roku 70-lecia koła i przed jej rozpoczęciem prezes koła wręczył dwa wyróżnienia kolegom z innych kół, którzy przyczynili się swoimi działaniami do wzbogacenia Jubileuszu Koła.
Biesiadowano później w Stanicy, przy suto zastawionych stołach, z zaproszonymi gośćmi i rodzinami myśliwych w koleżeńskiej, miłej atmosferze.
Darz Bór!!
Archowum tagów: polowanie
Paź 31 2016
Hubertus w „Kuropatwie”
Sty 11 2016
Ostatnia „zbiorówka” sezonu 2015/2016
Będąc „na dobrowolnej zsyłce” w Rakszawie, uczestniczyłem w polowaniu zbiorowym w żołyńskiej „Kuropatwie”, które zamknęło sezon polowań zbiorowych w bieżącym roku gospodarczym. Polowanie miało uroczystą oprawę. Zaczęło się zbiórką przy Hubertowskiej Kaplicy, ufundowanej przez koło, powitaniem kniei i odegraniem typowych dla tego typu wydarzeń sygnałów myśliwskich. A potem to już tylko łowy. Pogoda nie sprzyjała tego dnia myśliwym. Padał deszcz, momentami rzęsisty i naganka przemokła szybko przedzierając się przez liczne liściaste zagajniki i sosnowe młodniki. Pierwszy miot dał dwa dziki, warchlaka i wycinka, z dość dobrym orężem. Dwa następne puste mioty, ociekające wodą ubrania naganki zachęciły prowadzącego polowanie do jego skrócenia. Pokot ułożono na terenie siedziby koła, po czym zaproszono uczestników polowania do przestronnego wnętrza myśliwskiej stanicy, gdzie do wieczora ucztowano przy ogniu myśliwskiej watry.
Dziękuję zatem łowczemu i prezesowi „Kuropatwy” za dwukrotne umożliwienie polowania w Waszych pięknych obwodach, życzę wszelkich sukcesów hodowlanych i pomyślnego wykonania zadań bieżącego roku gospodarczego.
Darz Bór!
Sty 03 2016
Noworoczna zbiorówka w żołyńskiej „Kuropatwie”
W noworocznym polowaniu w żołyńskiej „Kuropatwie” uczestniczyłem jako gość, zaproszony przez łowczego koła. Skorzystałem z zaproszenia, bo słyszałem wiele dobrego o ich gospodarce łowieckiej i chciałem się przekonać naocznie, jak to wygląda w terenie. A wygląda naprawdę imponująco. Ziemi ornej pod poletkami żerowymi i uprawianymi na paszę jest 27 hektarów. Łąki – 21ha, pasów zaporowych, utrzymywanych w znakomitym stanie ponad 10 kilometrów. Własny, kompletny park maszynowy z mocnym, dwunapędowym ciągnikiem, podwoda dla myśliwych i naganki na polowania zbiorowe, ambony, paśniki, lizawki… I przyjacielska atmosfera wśród członków koła, gdzie każdy wie, kiedy, co i jak ma wykonać w łowisku. Zarząd tworzą ludzie, doskonale obeznani w zasadach gospodarki łowieckiej, ludzie o wielkim zaangażowaniu i potrafiący kształtować doskonałą atmosferę, będącą twórczym czynnikiem sukcesu gospodarczo-hodowlanego koła. W tym roku koło obchodzi swoje siedemdziesięciolecie. Obyśmy takich kół mieli jak najwięcej!!
Wrz 07 2014
Gościnnie w Ugoszczy
Poniosło mnie na tydzień na Mazowsze. Zaprosił mnie kolega Lucjan na „swoje” tereny łowieckie na grzyby, ryby i polowanie. Aby sprostać tym, jakże różnym zajęciom, wziąłem do pomocy moją ślubną Krystynę i bratową Wiesię i pojechaliśmy do Ugoszczy – małej miejscowości koło Stoczka, gdzie swoją bazę w zabytkowej, 105-letniej gajówce ma koło LOT – HAZ. Ugościła nas Ugoszcz jak mogła najlepiej. Trafił się dzik, było niesamowite grzybobranie i wędkowanie, chociaż (na szczęście) bez wymiernych efektów.
To, co interesowało mnie najbardziej, czyli gospodarka łowiecka wywoływało u mnie niemałe, pozytywne skojarzenia. LOT – HAZ to niezwykle gościnne i otwarte koło, gdzie nikt nikomu niczego nie zazdrości, gdzie nie ma antagonizmów i podziałów, gdzie członkowie tego koła gościnnie podejmują myśliwych z innych zakątków kraju zapewniając pobyt w nastrojowej, zabytkowej gajówce „Polano”. Nie ma tam luksusów, ale nie ma też obskurantyzmu. Bez problemów łowczy Krzysztof wypisał mi zezwolenie (praktycznie na wszystko, co można w danym momencie pozyskać), rekomendował najlepsze miejsca na zasiadkę, wskazał grzybowe partie lasu i udostępnił swoje stawy na wędkowanie. Jest człowiekiem niezwykle otwartym na współpracę z innymi kołami, na wspólne, zamienne polowania i uprawianie turystyki myśliwskiej. Jest wszakże jeden warunek: mają to być relacje wzajemne, a nie jednostronna oferta. Niedługo kołu „stuknie” 60 lat. Chciałoby się, aby kół z takim podejściem do budowania jedności w naszym związku było jak najwięcej.
O zwierzynę dbają nadzwyczaj starannie i mają spore sukcesy hodowlane. Na dwóch obwodach o łącznej powierzchni 13 123 hektarów (leśny i polny) pozyskują 130 dzików, 79 saren i kilka jeleni. Mają kaczki, bażanty i kuropatwy, na które nie polują. Zainwentaryzowanych jest 35 łosi, a byk – łopatacz, którego widziałem bliziutko ambony miał na głowie około 10 kilo. Na duktach przykrywają talerzówką raz, dwa razy w tygodniu po kilkadziesiąt kilogramów kukurydzy. Na dowód tego, że zwierzyna trzyma się w pobliżu takich pasów, widziałem podczas pierwszej zasiadki 35-40 dzików w dwóch watahach, dzień później widziałem w kolejności: lisa, dwa borsuki, kozę, dwa koźlaki, łosia-byka, jelenia-byka i kozła.
Nie lubią tam „zbójowania” po lesie i cwaniactwa, z którym rozprawiają się szybko i po koleżeńsku. Spotykają się na wspólnie prowadzonych pracach w łowiskach, polowaniach i organizowanych spontanicznie biesiadach, przy ognisku i nalewkach mistrza Jasiewicza – najstarszego, ale wciąż dziarskiego członka koła.
Ani się obejrzeliśmy, a tydzień przeleciał jak jeden dzień. Dopisała pogoda, zwierzyna i grzyby.
Dziękuję Zarządowi za gościnę i w roku Jubileuszu Koła życzę wszystkim jego członkom dobrego samopoczucia z racji rzetelnie wykonywanych zadań i dalszego pogłębiania przyjacielskich kontaktów z kolegami innych kół.
Darz Bór!!