«

»

Wrz 24 2014

Łopatologia stosowana, czyli pilne prace w łowisku

Ziemniaki w sam raz...W regionie wykopki mamy za sobą. Od znajomych dostałem pięć woreczków drobnych kartofli, w sam raz nadających się na buchtowisko. Wywiozłem je dzisiaj, ale przeorane będą dopiero za kilka dni. Ponieważ trzeba było głębiej wkopać lizawkę, którą ponownie przewróciły żubry, łopata, którą operuję ostatnio częściej niż bronią przydała się także do wzbogacenia buchtowiska o wiadro kartofli i kilka kilo kukurydzy. Do 174 dołków wrzuciłem po kilka ziemniaczków i po garści ziarna i przykryłem ten bufet odcinając go od wszędobylskich sójek.
A czy skorzysta z tego niedźwiedź, czy dziki – zobaczymy. Dzików jak na lekarstwo! Ostatniego widziałem 6 lutego ubiegłego roku. Za to niedźwiedzi mamy autentyczny urodzaj. Na Horodek stale zaglądają trzy sztuki i bez skrępowania korzystają z naszej gościnności. Smacznego!
Rykowisko zamilkło, las pogrążył się w wieczornej, wczesnojesiennej ciszy i tylko na niebie przeogromne klucze żurawi skrzypiały smutno, nieustannie lecąc gdzieś tam, gdzie ciepło, by wiosną powrócić z radosnym klangorem  na swoje odwieczne miejsca lęgowe.
174 dołki bufeciku...Danie główne na "talerzu"...Sunęły jeden za drugim...

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *