«

»

sty 17 2014

Jacy jesteśmy?

Zaworkowane śmieci w okolicy działek w SanokuBezśnieżna zima bezlitośnie obnaża nasz stosunek do środowiska, dzięki czystości którego drogą niewyobrażalnie długiej ewolucji jesteśmy tym, kim obecnie jesteśmy.  Fizycznie osiągnęliśmy szczyt rozwoju, ale za tym rozwojem nie nadąża rozwój postaw, będący wynikiem ewolucji myśli. Sądząc po osiągnięciach nauki i techniki, jako owocach abstrakcyjnego myślenia jesteśmy jako gatunek na samym szczycie ożywionej przyrody, który – jak się wydaje – powinien dbać o tę przyrodę jako podstawę swojego istnienia.
Tak niestety nie jest. Wystarczy rozglądnąć się dookoła, aby dostrzec straszliwe spustoszenia, jakie temu środowisku wyrządzamy, nie zastanawiając się zupełnie, kiedy maltretowanej przyrodzie zabraknie witalnych sił, aby odbudowywać ciągle rujnowane mechanizmy podtrzymujące życie na mniejszych, czy większych obszarach. A sprawa rozpoczyna się na mikroskopijnie małych w porównaniu z naszym globem powierzchniach, czyli w obrębie naszego domostwa, działki, ulicy, którą przemierzamy codziennie, lasu, w którym bywamy, wody, w której łowimy i szukamy ochłody, czyli w bezpośrednim otoczeniu nas, istot myślących.
Otóż z tym myśleniem jest źle! Moje koło wędkarskie dzierżawi dwa stawy o łącznej pow. 7,5 hektara i co roku wiosną organizuje sprzątanie swojego „gospodarstwa”. Wędkarze, którzy powinni jak nikt inny być świadomymi zagrożeń dotyczących zanieczyszczenia wód i otaczającego ich terenu są głównymi śmieciarzami, po obecności których inni, tj. sprzątający wywożą dziesiątki worów opakowań po zanętach, puszek po kukurydzy, butelek po wodzie i wódzie, toreb plastikowych i innego świństwa, które rozkłada się niekiedy setki lat trując wszelkie żywe istoty. Zbierają Ci, którzy nie śmiecą.
W sąsiedztwie tego stawu mam działkę i niemal codziennie spostrzegam nowe przypadki zaśmiecania przyległego terenu plastikowymi talerzykami, widelcami po grilowaniu, opakowaniami po sosach i musztardach, butelki po sokach i napojach, puszki po piwie. To wszystko działkowicze lub ich dzieci, bez dozoru rodziców urządzających swoje „osiemnastki”. Jednym słowem ci, którzy powinni dbać nie tylko o swoją własność, lecz jej
otoczenie również.
Będąc jesienią w obwodach mojego pierwszego koła łowieckiego, w lesie, który bardzo lubię, w okolicy Prosienicy, od strony Żochowa natknąłem się na coś, czego nie zrobił myśliwy, lecz jeden z właścicieli tych prywatnych lasów, tworzących dość duży kompleks sosnowego boru. Wysypisko butelek i plastikowych opakowań o objętości sporego chłopskiego wozu spokojnie spoczywa pod trzydziestoletnią sosną. Nie jest to pojedynczy obrazek w tej okolicy. Na całej trasie mojej przechadzki leżą liczne butelki, pudła, worki po nawozach, opony samochodowe i traktorowe i diabli wiedzą co jeszcze.
A czy my, myśliwi jesteśmy bez winy? Niezupełnie. Widać to często pod naszymi ambonami. Też spotyka się tam butelki typu PET, puszki po konserwach, torebki po kanapkach nie licząc tego, co rozkłada się dość szybko i, choć nie stanowi wielkiego zagrożenia, zaśmieca las.
Nie wiem, jak powinienem zakończyć ten wpis. Wydaje się, że należy zreformować w sposób radykalny programy nauczania w szkołach i zacząć wreszcie uczyć i wychowywać nowe społeczeństwo w duchu poszanowania podstawowych praw przyrody. Bo sinusy i cosinusy, znajomość bohaterów rewolucji francuskiej z końca XVIII wieku, bełkot Gombrowicza i znajomość grubości pokładów odchodów nietoperzy w jaskiniach ChileCzęsty obrazek w żochowskim lesie jak na razie, nie przynosi pożądanych rezultatów.  I przydałoby się trochę działań przymuszających właścicieli lasków, piasków i karasków, aby uprzątnęli swoje leśne gospodarstwo, niekoniecznie ze swoich śmieci. Bo jego własne leżą najczęściej w lesie sąsiada.
Przypomniał mi się wierszyk, który „sprzedał” mi kiedyś mój dobry kolega Longin J. z Ostrowi Mazowieckiej:

Od zarania dziejów, twardo, lecz pomału
Ludzkość do swojego zdąża ideału
Ale ten ideał ciągle nie jest gotów
Bo każda epoka swoich ma idiotów.

I tymi idiotami, w ogólnej masie są wszyscy ci, którzy nie potrafią dbać o swoje podstawowe warunki bytowania. A wierszyk ten, uniwersalny w moim odczuciu idealnie pasuje do tego, o czym napisałem powyżej.   Dedykuję go tym, których ślady działalności utrwaliłem na załączonych zdjęciach i im podobnych, beztrosko pozostawiających dary cywilizacji dla archeologów..

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *