↑ Powrót do Felietony spod ambony

O kosztach prac społecznych, czyli o pieniądzach

Mieliśmy kolejne Walne, ponieważ przenieśliśmy z poprzedniego Nadzwyczajnego punkt, dotyczący uchwalenia nowych zasad funkcjonowania koła – dokumentu, który normować powinien wiele spraw związanych z kierowaniem działalnością koła, określać obowiązki jego członków i stanowić swojego rodzaju regulamin postępowania, zastępujący obowiązujący wcześniej statut koła. Nie spieram się, czy dokument taki jest w kole w ogóle potrzebny. Wiele zawartych w nim postanowień regulują inne przepisy, które powinny być znane członkom koła; niektóre z nich zmieniają przepisy aktów wyższej rangi, a więc są obarczone wadą prawną i nie powinny być uchwalone, a tym bardziej – stosowane. Ale niech tam! Pies go lizał, lub drapał – jak potocznie mówi się o czymś, co istnieć może, choć istnieć nie musi. Jest jednak kilka spraw, które utrwalają tym dokumentem podział na mądrą, nie wiadomo jak liczną mniejszość i, nie znaną liczebnie, mniej roztropną większość. Rzecz idzie o równość wobec praw i obowiązków wszystkich członków koła. Najbardziej bodzie mnie to, że niektórych funkcyjnych kolegów dokument ten zwalnia z obowiązku płacenia składek na koło. Zwolniony jest Zarząd, gospodarze obwodów i członkowie honorowi koła. W naszym przypadku jest to siedem osób, co w prostym rachunku daje 2.520,00 (słownie: dwa tysiące pięćset dwadzieścia) złotych. Byłem, jestem i będę przeciwny tego rodzaju zwolnieniom, bowiem statut PZŁ określa nas, jako solidarnie ponoszących koszty swojego członkostwa w zabawie, na którą wyraziliśmy zgodę bez niczyjego przymusu. Takie zwolnienie jest niczym innym, jak zapłatą za pracę społeczną, która – uczciwie to przyznaję – kosztuje, czasami nawet sporo. Na nic zdały się moje argumenty, że każdy, kto wykonuje jakiekolwiek prace na rzecz koła ponosi koszty dodatkowe, pokrywane z własnej kieszeni, że Zarząd zwolniony jest z prac fizycznych w obwodach, że wobec tego, należałoby zwolnić wszystkich, którzy cokolwiek działają na rzecz obwodów, że należy dokumentować te koszty i zwracać je zainteresowanym, co stanowi najuczciwszą formę rozliczeń. Ale nikogo nie przekonałem i w rezultacie byłem jedynym, który głosował przeciwko takim zasadom.
Inny dział, określający zasady przyznawania zezwoleń na polowania indywidualne proponowałem zmienić całkowicie, jako opracowany źle, z naruszeniem zasady koleżeńskości i wykonywania prac gospodarczych. Chciałem, aby uzależnić wydawanie zezwoleń od faktycznego, rzeczywistego angażowania się kolegów w wykonywanie zadań! Prezes uznał moją propozycję jako „rewolucję”, po czym zaproponował wariant: „czy się stoi, czy się leży, cztery odstrzały w roku każdemu się należy”. Inaczej mówiąc, nieliczni mają ciężko pracować w swoich, wyznaczonych rejonach, a inni będą z tego korzystać jak ze wspólnego dorobku!! I kiedy ten „nieliczny”, zmęczony robotą padnie na ambonowej pryczy i zaśnie, plan odstrzału wykona „inny”! Brawo, brawo!!
Podam, jako ilustrację do sprawy ponoszonych kosztów dodatkowych przez tych, którzy wykonują prace terenowe mój przykład, wzięty z jednego tylko wyjazdu w teren, w dniach 23-25 sierpnia. Do wykonania zaplanowałem: pomalowanie farbą emulsyjną wnętrza nowej ambony „Nad Kowalikiem”, rozbiórkę elementów podstawy montażowej ambony, ich transport i użycie do remontu mostka przez potok na dojeździe do poletka na Horodku, oprysk odchwaszczający dwóch poletek, konserwację (ropowanie) dwóch ambon, obsługę nęciska (kości) i buchtowiska (kukurydza). Ponadto, zamierzając w jesieni wybudować nową ambonę na własny koszt przeprowadziłem rekonesans wzdłuż „nowej drogi” pod Tołstą. To dużo, jak na jeden raz. Aby to wykonać, skorzystałem z płatnej pomocy wynajętego robotnika. I zadanie to zostało wykonane. A moje koszty? Wykażę tylko te niezbędne, bo całość jest wyższa o około 28zł: przejazdy po sprzęt,  materiały i rekonesans – 70km x 0.7zł  –  49zł; zapłata pracownikowi – 50zł; koszty utrzymania pracownika przez dwa dni 23zł; farba emulsyjna 2 litry – 16zł; ropa 8 litrów – 12zł; zakup kukurydzy (10kg) – 13zł; zakup kości – 16zł. RAZEM – 179 złotych!! I nie korzystałem z delegacji i ryczałtu noclegowego. Do łowiska, w którym wykonywałem prace mam równo 54km w jedną stronę.
Zwracałem się kiedyś do Prezesa o zwrot kwoty, którą zapłaciłem wynajętemu pracownikowi, pomagającemu mnie i Januszowi O. przy budowie ambony. Nasz zespół, uszczuplony o jedną osobę nie był w stanie doprowadzić tej trudnej inwestycji do końca w składzie dwuosobowym. Janusz poświadczy, jak myślę, ile dniówek przepracowaliśmy z dobranym przeze mnie robotnikiem. Prosiłem również łowczego, aby zrekompensował mój 500 złotowy wydatek na jego opłacenie, przeznaczając na ten cel wpłatę jednego z myśliwych, którzy nie mogą z ważnych powodów wykonywać zadań gospodarczych. Ale ani Prezes, ani łowczy nie uznali mojej prośby!
Jeżeli wysuwane są argumenty, że zwolnienie członków zarządu i innych osób ze składek na rzecz koła jest zasadne, bo kupili tusz do drukarki i wykonali ileś tam telefonów w sprawach koła, to nie wiem, czy się śmiać, czy płakać. Bo są to sprawy, które można uczciwie i bez naciągania rozliczyć!
Stać nas było na zwolnienia na kwotę, za którą można kupić w okresie zbiorów 2,5 tony kukurydzy, a może nawet trzy tony. Na letnie dokarmianie zwierzyny płowej i dzików, zatrzymanie jej w łowiskach i przeciwdziałanie szkodom w obwodzie 210 nie kupiliśmy z funduszy koła nic. Bo nie było pieniędzy! Myślę, że jeżeli dalej będziemy szli tą ścieżką, wówczas sami przekonamy się, jak daleko zajdziemy! A doświadczenie to może być bardzo bolesne!

                 

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *