Tym razem nie będzie to przepis na rozgrzewającą piersiówkę z papryczkami chili, lecz podgrzewacz powietrza, który może się przydać w mroźne wieczory na ambonowych zasiadkach. Pomysł nie jest mój, lecz moje wykonanie po wprowadzeniu pewnych drobnych zmian, usprawniających – moim zdaniem – działanie tego pożytecznego gadżetu.
Składa się z dwóch ceramicznych (glinianych) doniczek, z których mniejsza musi swobodnie mieścić się wewnątrz większej. W otwory w dnach wkładamy odpowiednio długą śrubę (ok. 8cm) i łączymy obydwie doniczki w ten sposób, aby nie stykały się ze sobą ściankami i częścią denną. Wówczas doniczka wewnętrzna unosiła się będzie nad blatem podłogi, lub innej powierzchni, na której postawimy podgrzewacz, przykrywając centralnie zapalone biwakowe podgrzewacze potraw. U dołu większej (zewnętrznej) donicy wycinamy szlifierką kątową z odpowiednią tarczą trójkątne (bo to najprościej) otwory, przez które powietrze podsycać będzie palenisko i owiewać będzie przestrzeń pomiędzy dwiema doniczkami. Mocno podgrzane ściankami obydwu donic wydostawać się będzie przez otwory (8mm) wywiercone w zewnętrznej donicy podgrzewacza w jej górnej części i roznosić ciepełko po wnętrzu ambony. Temperatura podniesie się o kilka stopni nawet przy kilkunastostopniowych mrozach, co pozwoli przetrwać na ambonie znacznie dłużej i w zdecydowanie lepszych warunkach niż w namiocie Denisa Urubki na himalajskiej skalnej półce w czasie zimowego ataku na K2!
A więc majsterkowicze! Jeśli nie chcecie zmarznąć, a lubicie długie, ambonowe zasiadki – nie leńcie się! Bo z zimą nigdy nic nie wiadomo! Sami przecież dobrze wiecie, że po Waszym zejściu z ambony, zwykle coś się pod nią zaczyna dziać!
DARZ BÓR!