«

»

Paź 07 2015

Turystycznie i łowiecko

Wysypisko, jedna z dziesiątków tysięcy "ozdób" naszych lasów Podobnie jak w latach ubiegłych, początkiem jesieni wybrałem się daleko „w Polskę”, w odwiedziny do moich kolegów na Mazowszu, gdzie rozpoczynałem swoją przygodę z łowiectwem. W tym roku towarzyszył mi syn, który również spędził tam kilkanaście pierwszych lat swojego życia i ciekaw był zmian, jakie zaszły w czasie jego dwudziestopięcioletniej nieobecności. A że również poluje, więc wyprawa dla nas obydwu była ciekawsza, bo zawierała pewien element rywalizacji. Młody myśliwy miał więcej szczęścia w czasie wieczornych zasiadek przy kukurydzy i pozyskał warchlaka, w sam raz  „na ogniskowy patyk”.
Kilkadziesiąt kilometrów dalej, w innym kole więcej szczęścia miałem ja. Tuż po pełni, w czasie pięknej, księżycowej nocy dalekim strzałem pozyskałem prawie stu kilowego wycinka (przed patroszeniem), którego trasę nocnych spacerów udało się bezbłędnie rozszyfrować.
Grzybów tym razem było „jak na lekarstwo”, więc integrowaliśmy się z miejscowymi w sprawdzony, znany tylko sobie sposób.
Oprócz wielu pozytywnych doznań mam też spostrzeżenia dość przykre. Przede wszystkim pogłębia się społeczne rozprężenie i brak odpowiedzialności miejscowej ludności za higieniczny stan naszych lasów. To co widziałem, można nazwać ekologiczną katastrofą. Zwały śmieci i odpadów, od azbestu i domowej elektroniki po styropian, opony, plastikowe butelki, części samochodowe i diabli wiedzą co jeszcze, wala się w państwowych lasach w ilościach zastraszających. Nie wierzę, że sprawcy są nie wykrywalni. Tylko trzeba się za to wziąć. Muszą to robić leśnicy i policja, przy naszym, jako myśliwych wsparciu.
Innym, przygnębiającym spostrzeżeniem jest rojowy nastrój w wielu kołach, spowodowany gnuśnością naszego Sejmu w doprowadzaniu do końca prac nad nowelizacją prawa łowieckiego. Sejm nie zdążył w nałożonym przez Trybunał Konstytucyjny czasie wprowadzić zmiany do zakwestionowanych przepisów i, w opinii wielu z nas, od nowego roku możemy pożegnać się z polowaniem. Po staremu już nie będzie można, a po nowemu jeszcze nie. Stan ten powoduje, że w kołach tworzą się grupy i grupki różnorakich interesów, dyscyplina organizacyjna spadła odczuwalnie, a chęć do pracy nad wzbogacaniem łowisk zanikła prawie zupełnie. Są, co prawda, chlubne wyjątki od tej zasady, ale jest ich niewiele. Za początek regresu uznać chyba należy wyparcie się przez byłego prezydenta swoich pasji łowieckich,  a potem orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego i niemoc posłów  – myśliwych w dążeniu do naprawienia wadliwego prawa. Czy warto było zatem głosować na myśliwych, kandydatów do Sejmu kończącej się kadencji, do czego nawoływały nasze władze łowieckie? NIE WATRO BYŁO!! – jak głoszą słowa znanej piosenki. Teraz jakoś się nie słyszy, aby agitowano za oddawaniem głosu na myśliwych w zbliżających się wyborach. Bo – jak się okazuje – nie mają oni nic do powiedzenia w kwestii takiego łowiectwa, jakiego byśmy sobie życzyli. Obowiązuje ich partyjna dyscyplina głosowania, rozstrzygająca zazwyczaj inaczej, niż podpowiada im zdrowy rozsądek. I dopóki w kampanii wyborczej nie usłyszycie deklaracji, że po wyborze na posła „będę dążył do powołania Klubu Poselskiego myśliwych, którego członkami będą posłowie różnych opcji politycznych”, NIE GŁOSUJCIE na nich, bo później i tak wyprą się swoich poglądów na łowiectwo, a jedyny z nim związek będą mieli poprzez dania z dziczyzny z sejmowego koryta.
I to spostrzeżenie jest, co prawda, nie zamierzonym, ale bardzo konkretnym efektem wycieczki do źródeł mojego łowiectwa.
Moja dzicza ambonka... i wycinek z tejże ambonki Przenosiny zwyżki na rżysko kukurydzianeChlubny wyjątek. Zespołowy efekt budowy zwyżek do polowań "szwedzkich"Ambona "W dołku" na Podborzu - 30 letnia staruszkaWarchlak - w sam raz na patyk

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *